Poszliśmy ze Slodkim na odprawę. To była tajna misja, więc musieliśmy udać się tam tylko we dwójkę.
Wsiadliśmy do helikoptera i udaliśmy się do Pakistanu, tu rozpoczyna się ta historia.
Kane: Slodki, wyruszamy na północ!
Slodki: Tak jest, musimy się pospieszyć, bo te pakistańskie gnojki na nas nasikają...
Kane: Wiem i dlatego musimy iść.
Doszliśmy do lasu, zaczailiśmy się tam i obserwowaliśmy pakistańskich terrorystów przechadzających się po drodze. Nagle zza naszych pleców wyszła para oficerów, a za nimi około 15 uzbrojonych terrorystów. Dwaj oficerowie przyłożyli nam pistolety do głowy. Nie zastrzelili Nas ale tylko ogłuszyli.
Chwilę później[]
Obudziliśmy się w opuszczonej chacie.
Slodki: Zostaw mnie! Nic wam nie zrobiliśmy, wypuśćcie nas!
Kane: Slodki, te gównojady nas nie zrozumieją, a tym bardziej nie wypuszczą.
Slodki: Wiem, kurwa! Nie ma tu żadnych członków SASu?
Kane: Kuźwa, nie ma...co to?
W tym momencie drzwi wybuchły, ujrzeliśmy faceta o przysadzistej budowie ciała, zastrzelił oficerów i krzyknął:
Reznow: Slodki?
Slodki: Reznow!
Reznow: Co to za człowiek?
Slodki: To porucznik Kane, mieliśmy za zadanie znaleźć i zabić tych oficerów.
Kane: Dzięki za pomoc, Reznow.
Reznow: Nikt nie walczy sam, Kane. Musimy się pospieszyć, tutejsi żołnierze uciekają. Jeśli chcecie żeby Was rząd był zadowolony, musimy ich spalić.
Kane: Miotacze Ognia?
Reznow: Póki mateczka Rosja angażuje się w wojnę na froncie wschodnim, musimy posiadać takie zabawki.
Slodki: Ale super. Spaaaaaaalić!!!!!!!!!!
Reznow: Tylko nie spal sobie dupy czasem.
Kane: ...I włosów!
Ruszyliśmy na pole bitwy. Zabijaliśmy każdego żółta jakiego spotkaliśmy. Nikt nie przeżył. Właśnie przyleciał śmigłowiec.
Kane: Reznow, dziękujemy za pomoc. Zabiliby Nas.
Reznow: Nie ma za co, przyjacielu. Musimy iść - trzeba zdobyć Islamabad.
Slodki: Będziemy tęsknić, dzięki!
Ruszyliśmy do śmigłowca, który zabrał Nas do domów, Slodki pojechał do mnie, chcieliśmy uczcić nasze zwycięstwo, więc wypiliśmy brandy i poszliśmy do klubu na imprezę.